Był słoneczny dzień, a ja wybrałam się na spacer. Poszłam do lasu, nad rzeczkę. Usiadłam na kamykach i rozmyślałam. Z tego myślenia wyrwał mnie piskliwy głos. Wystraszyłam się trochę. Nadstawiłam uszy i czekałam. Znowu to skomlenie. Zeskoczyłam z kamieni, przeszłam przez wodę i skradałam się wokół drzew. Glosy były coraz głośniejsze, aż nagle zobaczyłam następną wartką rzeczkę. Stał przy niej jakiś mężczyzna z trzema szamoczącymi się workami. Wrzucił je po kolei do rzeczki z szybkim nurtem i odszedł za drzewa. Ja błyskawicznie wskoczyłam do wody i wyciągnęłam pierwszy worek na brzeg. Do drugiego musiałam dobiec, ale wciągnęłam go na lad. Za trzecim płynęłam i z trudem przebierając łapkami złapałam zębami worek i zaciągnęłam do pozostałych.
- Uff! - padłam na suczym lądzie. Miałam obolałe łapki, ale udało się. Zawyłam, by wezwać jakieś psy. Gdy minutę odpoczęłam, otworzyłam znaleziska i zobaczyłam w każdym szczeniaki różnych ras, Pisnęłam zdziwiona. Natychmiast zjawił się mój znajomy Rebel.
- Sus... - zaczął, ale jęknął gdy to zobaczył.
Opowiedziałam mu historię małych.
- Okropne! - westchnął. - Jak tylko dorwę tego faceta, to go pogryzę, a jego kośćmi wykarmię te oto szczenięta!
- Okropne jest to, co ty mówisz. - mruknęłam. - Ale to też.
- Teraz są nasze, tak...?
- No... chyba.
- Susie...
- Co, Rebe... Nie!
- Proszę!
- Nie mogę! Co z Abbi?
- Ona jest już dorosła. Widziałem jak poluje z Papim. Nieźle im idzie, jak na ich wiek. Na pewno Evil ci pomoże. I Abbi. Ja też, a i w sforze inne psy są.
- No... Dobra. Jesteś moim dłużnikiem.
- Weź!
- Nie. Następnym razem ja się tobą wyręczę.
- Eh, suczki... Bierzemy je do sfory. - odparł.
- Hej, maleńkie, chodźcie... Z nami będziecie bezpieczne, nie bójcie się... - przemówiłam do nich zachęcająco.
Małe po kolei wyszły z worków. Było ich dużo. No cóż. Evil i inni MUSZĄ mi pomóc. Wracaliśmy spacerem do sfory, a szczeniaki opowiadały nam o sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz