niedziela, 22 lutego 2015

Od Rokiego - spotkanie i adopcja

Odtąd jak dołączyłem do sfory było mi trochę smutno. Brakowało mi Lili... Jednak ją uśpili... Westchnąłem. Nie moja wina, Lili zdechła wycieńczona chorobą... Ale teraz byłem sam. Nie pamiętałem ani ojca, ani matki. Wiem, że matka była border collie, a ojciec był czarnym retrieverem. Tylko tyle o nim wiem... Brakowało mi tamtego życia... Ale jak usłyszałem o szczeniakach w domu tymczasowym, pomyślałem, że co mi szkodzi je zobaczyć. Postanowiłem się tam wybrać. Na miejscu zobaczyłem Susie, suczkę rasy maltańczyk, która uratowała i opiekowała się tymi znajdkami. Było tam wiele szczeniąt różnych ras, a wokół nich kręciły się psy z naszej sfory by je zaadoptować. Większość szczeniaków była wesoła, bawiła się z psami. Sama siedziała tylko ta border collie. Nie broiła z innymi. Była śliczna, miała sierść jaśniejszą od Lili. Trochę się wahałem się, no dobra, bardzo, bo nie miałem szczeniąt. Ale w tej małej było coś takiego... Podszedłem do tej Susie i Alfy, Rebela. Dziwne, kogoś mi przypominał...
- Lucky? Rebel? - szepnąłem, po czym krzyknąłem - Tato?!
- Amigo? Roki? Roki!? To ty?! - podbiegł do mnie.
- No ja, ojcze. - szepnąłem. - Chciałbym adoptować tamtą jasną border collie.
- Wyglądasz jak Stella... - szepnął.
- A ona... Jak Lili. - westchnąłem.
- Co się z tobą działo... Tyle czasu...
- Byłem w Psiej Szkole. Na konkursy, pokazy. Później zostałem reproduktorem. Poznałem Lili, którą pokryłem. Ale ją uśpili, bo prawie zmarła przy porodzie. Zbuntowałem się, nie chciałem tak żyć. Więc uciekłem, wsiadłem na samolot i jestem tu. - wyjaśniłem cicho.
Dalej on mi coś opowiadał, ale cóż... Nie znałem go. Widziałem go tylko dwa razy, nie, może nawet tylko raz. Zgodził się na adopcje. Małą wziąłem do swojej jaskini. W domu od razu figlowała. Taka cicha woda brzegi rwie. Nazwałem ją Mai.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz