czwartek, 26 lutego 2015

Od Peji do Mai

- Fajnie że się za mną wstawiłaś, dzięki. - Powiedziałem przełykając ślinę.
- Nie ma za co. - Przekręciła oczami.
- Ha ha, jak mogłaś chodzić z takim idiotom. - Powiedziałem ze śmiechem.
- Sama nie wiem. - Westchnęła Mai.
- Stój. - Powiedziałem.
- Czemu? - Zapytała.
- Przecież widzę że boli.
Mai popatrzyła na swoją łapę.
- No może. - Powiedziała cicho.
- Już nie udawaj twardzielki. - Uśmiechnąłem się. - To nie działa.
- A może coś w tym jest. - Powiedziała trochę kuląc się z bólu.
- Te ranę trzeba obmyć. Znam się na trochę na medycynie w walkach było mi to potrzebne. - Westchnąłem.
- Ale to będzie boleć! - Pisnęła.
- Poczujesz się lepiej. Zaufaj mi. - Powiedziałem i wziąłem ją na barana.
- Co ty robisz?! - Zdziwiła się i lekko zdenerwowała.
- Nie dojdziesz. Proste, logiczne że ból się nasili przy każdym stanięciu na łapę.
Doszliśmy do małej, czystej rzeczki. Położyłem Mai przy brzegu, chwyciłem jej łapę i powoli obmywałem w wodzie, suczka lekko piszczała, ale udawałem że nie słyszę. Po chwili gdy było widać tylko ranę a krwi nie było Mai trzymała jeszcze łapę w wodzie, ja podszedłem do dziwnej rośliny i zerwałem wielki liści oraz znalazłem kawałem drutu który się wyginał. Wyciągnąłem łapę Mai z wody i poczekałem aż sierść wyschnie, potem zawinąłem w liść i z drutu zrobiłem usztywnienie, włożyłem w środek zioła szwedzkie.
- Już po krzyku. - Powiedziałem.
<Mai?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz