- Szybko, Albert, na drzewo! Abbi, Papi, Susie: do nory, tam się nie zmieszczą! - krzyczałem.
Psy posłusznie wykonały moje polecenia. Ja też wskoczyłem na pobliskie drzewo. Po kilku minutach dziki zrezygnowały i odbiegły. Odczekaliśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy lub zeskoczyliśmy z naszych schronień.
- A teraz cicho do sfory. - szepnąłem. - Mogą tu gdzieś jeszcze byc.
Gdy dotarliśmy na nasze tereny, czekała już tam zmartwiona Evil.
- Co się stało, Papi! - krzyknęła i uścisnęła syna.
- Eh... - jęknął.
- Nie ważne. - wyręczyłem go i przedstawiłem zebranym nowego członka sfory. - To Albert, z Francji.
- Witamy w sforze! - krzyknęli wszyscy razem.
<Albert?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz